Inna strona NBA: Rozstawienie przed play-offami (cz.1: Przywileje mistrzów dywizji)

Play-offy to najważniejsza część sezonu NBA, która decyduje o tym, która ekipa zdobywa trofeum Larry'ego O'Briena. Wydaje się, że rozstawienie przed tą fazą powinno być ustalone jak najprościej, sprawiedliwie, lecz nie zawsze tak było i dopiero wprowadzone zmiany sprawiły, że unikane są dziwne, niesprawiedliwe sytuacje, które się zdarzały... W pierwszej części tego tematu zajmę się historycznymi zmianami dotyczącymi przywilejów związanych z mistrzostwem dywizji, które funkcjonowały aż do 2015 roku, ale zostały zlikwidowane.


Jeśli miałbym zacząć od opisania rozstawienia przed play-offami od początku historii ligi, to ten artykuł byłby zdecydowanie dłuższy, ponieważ do 1984 roku system rozgrywania fazy play-off zmieniał się ponad 10 razy. Miało to związek z tym, że liczba drużyn w lidze falowała, a od tego zależy dokładna formuła play-offów (do tej fazy wchodziła różna liczba ekip, np. 8, 10 czy 12 i serie te były rozgrywane do 2, 3 albo 4 zwycięstw).

Zacznijmy od tego, jak wygląda format play-offów (od 1984 roku), czyli od drzewka pokazującego, które drużyny względem rankingu w danych konferencjach spotykają się w 1.rundzie i jak to dalej może się potoczyć:



Wielkiej filozofii tu nie ma i dobrze, że model jest jasno określony. Funkcjonuje on od 1984 roku, jednak wówczas w 1.rundzie serie były rozgrywane do trzech, a nie do czterech zwycięstw jednej z ekip. Zmieniono to w 2003 roku i od tego czasu każda seria play-off rozgrywa się do czterech zwycięstw jednej drużyny.

Jak rozstawienie wyglądało od 1984 do 2004 roku?

Były 2 konferencje, a w każdej z nich były 2 dywizje. Mistrz dywizji miał zapewnione co najmniej drugie miejsce w konferencji, jednak wielkich problemów nie było, nie zdarzały się skomplikowane, niesprawiedliwe sytuacje. Najważniejszy w końcu i tak był bilans, więc gdy druga ekipa jednej dywizji miała lepszy bilans od mistrza drugiej dywizji i spotykali się w play-offach, to przewaga parkietu zostawała po stronie drużyny z lepszym bilansem, czyli niekoniecznie musiał to być mistrz dywizji.

Ciekawostka: W tych latach zawsze liczba drużyn w lidze była nieparzysta (od 23 do 29), czyli ani konferencje, ani dywizje nie były równoliczne, co wygląda dość dziwnie... ale liga funkcjonowała bez specjalnych komplikacji.

Co się zmieniło od 2004 roku?

Gdy do ligi dołączyli Charlotte Bobcats, liczba ekip zwiększyła się do trzydziestu, co sprawiło, że z dziwnego podziału na konferencje o różnej liczebności NBA przeszła do, wydaje się, mniej skomplikowanego podziału na dwie równoliczne konferencje (po 15 ekip) i 6 dywizji (po 5 drużyn).

Taki podział na trzy dywizje w każdej konferencji i pozostawienie wcześniej używanej reguły, że czołowe miejsca w konferencji muszą zająć zwycięzcy dywizji doprowadziły do ciekawej sytuacji w 2006 roku w tabeli konferencji zachodniej:


Tak właśnie wyglądała tabela i z tej tabeli utworzono pary pierwszej oraz kolejnych rund play-offów. Na pewno można powiedzieć, że na pierwszy rzut oka wygląda to absurdalnie - Denver Nuggets, którzy mieli najlepszy bilans w swojej dywizji, musieli dostać miejsce w czołowej trójce według zasad NBA, jednak jeśli byśmy patrzyli na to normalnie (pod względem najlepszych bilansów), to zajęliby oni siódmą lokatę! Warto zwrócić uwagę, jak wyglądały pary w fazie play-off w tym układzie:

Spurs - Kings
Suns - Lakers
Nuggets - Clippers (i to Clippers mieli przewagę parkietu ze względu na lepszy bilans!)
Mavericks - Grizzlies

a jak powinny wyglądać (na logikę i według aktualnych zasad NBA):

Spurs - Kings
Mavericks - Nuggets
Suns - Lakers
Grizzlies - Clippers

Widzimy 2 różne pary w 1. rundzie, a ponadto przy ówczesnych zasadach doszło do pojedynku dwóch najlepszych drużyn z konferencji według bilansów: Spurs i Mavericks już w półfinale konferencji, a taka rywalizacja powinna mieć miejsce dopiero w finale konferencji... i to był główny powód do zmiany w regułach - ustalono wówczas, że zwycięzca dywizji musiał zająć miejsce w czołowej czwórce, a nie trójce i dzięki temu 2 najlepsze ekipy konferencji musiały się spotkać w finale konferencji, o ile do tej fazy doszły.

Przez kilka lat wydawało się, że taki system jest dobry, jednak w 2015 roku konferencja zachodnia pokazała, że nie do końca... wówczas tabela wyglądała następująco:


I znów z powodu mistrzostwa dywizji mieliśmy inny rozkład play-offów - Portland powinno zająć 6. miejsce (według bilansów), ale miało czwartą pozycję (przez mistrzostwo dywizji), co zmieniło 2 pary play-offów. Ta sytuacja spowodowała, że usunięto przepis o mistrzu dywizji w czołowej czwórce. Można więc powiedzieć, że NBA wyciągnęło wnioski, co jest dobrą rzeczą, ale faktem jest, że robiła to dopiero po dziwnych, niesprawiedliwych sytuacjach - tak jakby liga nie mogła przewidzieć, że coś takiego niesprawiedliwego może się stać...

Plusy i minusy przywilejów mistrza dywizji:
Z jednej strony mamy 6 dywizji, każda ma wielką powierzchnię, więc mistrz dużego regionu miał w nagrodę zapewnione miejsce w czołówce (zazwyczaj po prostu miał bilans, który to gwarantuje, nie patrząc na regułę, że musi być w top3/top4) i NBA po prostu w ten sposób doceniała bycie najlepszym w danym dużym regionie i traktowała mistrza dywizji jako reprezentanta tego regionu, gwarantując mu miejsce w czołówce.

Jednak z drugiej strony w takim układzie możliwe było, że do play-offów wchodzi drużyna, która wygrała w sezonie 8 spotkań (bardzo mało prawdopodobne, skrajny przypadek, ale możliwe). I ta ekipa zostałaby nagrodzona trzecim/czwartym miejscem (choć bez przewagi parkietu), bo wygrałaby dywizję... a w konferencji miałaby jedenasty bilans i nie powinna w ogóle być w play-offach według aktualnych, logicznych zasad. Oczywiście to skrajny przypadek, ale wystarczyłoby gdyby mistrz dywizji miał dziewiąty bilans w konferencji, co spowodowałoby, że ekipa z ósmym bilansem wypadłaby poza play-offy przez regułę mistrza dywizji w czołowej trójce/czwórce...

Czy pozostał jakiś przywilej mistrza dywizji?

Tak, gdy 2 ekipy mają ten sam bilans i w meczach między nimi również był remis, to wówczas, gdy jedna z tych drużyn wygrała dywizję, a druga nie, to mistrz dywizji jest wyżej w tabeli. Jeśli natomiast więcej niż 2 drużyny mają ten sam bilans i występuje tam jeden zwycięzca dywizji, to od razu (bez porównywania meczów bezpośrednich) zostaje sklasyfikowany najwyżej.

W zasadzie, oprócz ustalania terminarza (liczba meczy z ekipami z tej samej dywizji jest większa, więcej o tym w artykule o 82 meczach), jest to jedyna rzecz, w której podział na dywizje w ogóle do czegoś jest potrzebny. Rola dywizji została zatem mocno ograniczona przez zniesienie przywileju mistrza dywizji odnośnie miejsca w czołowej trójce/czwórce konferencji.

Podsumowanie:

Osobiście uważam, że dobrze, że zlikwidowano zasadę o przyznaniu mistrzowi dywizji miejsca w czołowej trójce/czwórce konferencji. Przepis ten stwarzał tylko możliwość dostania się do play-offów na czołowym miejscu słabej drużyny (w sytuacji, gdy ekipy z jednej dywizji byłyby po prostu słabe), a to powodowało, że drużyny wyżej rozstawione na tym cierpiały. Bo choć teoretycznie i tak mistrzostwo wygrywa najlepsza ekipa, to jednak taka reguła mogła skrzywdzić drużyny, które zamiast dojść do finału konferencji odpadłyby wcześniej przez niesprawiedliwe rozstawienie.

Aktualnie więc mamy poprawioną wersję rankingu w konferencjach, w której trudno doszukać się wielkich niesprawiedliwości i niejasności. Temat na dyskusję i kolejne zmiany nie jest jednak zamknięty, bo bardziej wnikliwi obserwatorzy NBA widzą, że nie zawsze 16 najlepszych drużyn gra w play-offach... i właśnie o tym będzie w drugiej części artykułu o rozstawieniu przed play-offami.

Dzięki za poświęcony czas :)

Komentarze