Emocjonujące niedziele 2017 roku w Atlancie

Praktycznie co tydzień w niedzielę NBA proponuje kilka spotkań o normalnych dla naszej strefy czasowej godzinach (dla Amerykanów są to popołudnia). Czasami te mecze są bardziej ciekawe, czasem mniej, jednak w tym roku niedzielne wieczory (naszego czasu) są niesamowite dla fanów Atlanty Hawks.

1 stycznia Hawks mierzyli się San Antonio Spurs i pokonali rywali (pierwszy raz od 7 lat) po emocjonującym spotkaniu:



16 stycznia (co prawda nie była to niedziela, a poniedziałek i nie w Atlancie, lecz w Nowym Jorku, ale przynajmniej popołudniu i mecz Hawks ;)) Hawks pokonali New York Knicks po tym rzucie Dennisa Schrodera:



Ciekawszy mecz przeciwko nowojorskiej ekipie miał miejsce 2 tygodnie później (29 stycznia), bowiem w Atlancie do wyłonienia zwycięzcy tego spotkania potrzebne były aż 4(!!!) dogrywki. Dużo się działo w tym meczu:



Pierwsza (i póki co jedyna) porażka Hawks w tych zaciętych meczach miała miejsce 5 marca, gdy Indiana Pacers okazała się lepsza. Co ciekawe Hawks prowadzili sześcioma punktami na niecałe 2 minuty przed końcem, jednak Pacers rzucili się w pogoń za Atlantą i zdążyli wygrać ten mecz. Bardzo ważny rzut, decydujący o losach meczu, trafił Glenn Robinson III:



Jednak to co się wczoraj zdarzyło w Atlancie przewyższyło poprzednie mecze...

W piątek w Cleveland, Hawks pokonali mistrzów (którzy zagrali w pełnym składzie) mimo braku podstawowych graczy (Millsapa, Schroedera, Bazemore'a i Howarda). W niedzielę (wczoraj) w Atlancie te zespoły spotkały się ponownie. Tym razem jednak Hawks zagrali w pełnym składzie, lecz zmotywowani mistrzowie grali koncertowo, rozbijając gospodarzy, co dobrze pokazywał wynik po pierwszej połowie: 65-46 dla gości... Nic nie zwiastowało, że coś dobrego w tym meczu może się stać dla Hawks. Nic, oprócz pogody w Atlancie:


W 3. kwarcie przewaga Cavs jeszcze wzrosła - przed ostatnią odsłoną prowadzili oni różnicą 26 punktów. Co ciekawe, do wczoraj tylko 2 drużyny w historii NBA zdołały odrobić taką stratę w ciągu ostatnich 12 minut meczy. Zazwyczaj przy takich wynikach można powiedzieć, że jest już "po meczu"... już chciałem wyłączyć mecz i położyć się spać, jednak coś mi mówiło, że jeszcze coś się wydarzy...

Zaczęła się 4. kwarta i Atlanta stopniowo zmniejszała dystans do mistrzów NBA. Gdy wydawało się, że są na dobrej drodze do odrobienia strat, to wtedy LeBron James albo Kyrie Irving trafiali, jakby chcieli pokazać, że Hawks nie mają czego szukać w tym spotkaniu. Jednak gospodarze niesieni przez swoich kibiców (którzy wierzyli, że ten mecz da się jeszcze wygrać) odrobili dużą część strat. Hawks zbliżyli się nawet na 5 punktów, jednak Irving trafił rzut na 67 sekund przed końcem regulaminowego czasu, zwiększając przewagę mistrzów do 7 punktów (109-102).

Jednak w ostatniej minucie działo się wiele... i ostatecznie Hawks (a dokładniej Paul Millsap rzutem równo z syreną) doprowadzili do dogrywki, w której LeBron James popełnił swój szósty faul, wykluczając się z gry w meczu, a Hawks objęli pierwsze prowadzenie w meczu. To prowadzenie za moment oddali, jednak potem je odzyskali i wygrali 126-125. NBA przygotowała najlepsze akcje z tej udanej pogoni Hawks za Cavs:



Niesamowita historia meczu Hawks, pokazująca, że ambicja i chęci prowadzą do wielkich zwycięstw. Zachęcam do obejrzenia skrótu całego meczu, który mimo wszystko nie odda tych emocji, które były - na żywo ogląda się zupełnie inaczej...


Jak widać, Hawks w niedziele w 2017 roku fundują swoim fanom thrillery... jednak częściej kończą się one happy-endami niż porażkami (tylko mecz z Indianą). Miejmy nadzieję, że w play-offach będą jeszcze większe emocje ;) Hawks na pewno w nich zagrają, więc spodziewam się niesamowitych spotkań i już nie mogę się ich doczekać :)

Komentarze