Podsumowanie minionej części sezonu 2019/20

Zapewne zauważyliście, że nowe teksty na blogu nie pojawiają się już tak często i regularnie. Jest to związane z tym, że nie poświęcam już oglądaniu NBA tak wiele czasu jak choćby rok temu ze względu na wiele innych obowiązków, które są priorytetami. Nie znaczy to jednak, że w ogóle nie śledzę już NBA - nadal jestem na bieżąco z tym, co dzieje się za oceanem, ale nie oglądam tylu spotkań ile bym chciał i trudno znaleźć mi czas, żeby napisać dobry felieton (a tylko takie chcę pisać :)).

Udało mi się pod koniec tego 2019 roku (udanego, choć trudnego dla mnie) znaleźć chęci i przede wszystkim czas, żeby podsumować to, co się do tej pory zdarzyło i aktualnie dzieje się w NBA w sezonie 2019/20:



Aktualna tabela i co się może wydarzyć?


Po nieco ponad 30 spotkaniach sezonu regularnego w NBA mamy wyraźny podział na dwie grupy drużyn - mocną dwunastkę (czołowa szóstka każdej konferencji) i pozostałe 18 ekip. O ile niemal każdy zespół z czołówki ma za sobą zarówno gorsze chwile, nierówne mecze, to jednak w sporej większości spotkań (12. ekipa ligi ma bilans 20-12) te drużyny wygrywają dość przekonująco ze słabszymi zespołami i walczą między sobą o jak najlepszą pozycję przed play-offami. Walka o czołowe dwa miejsca w każdej konferencji (i uniknięcie trudnych rywali w 1. rundzie) powinna być emocjonująca, a w play-offach już w 1. rundzie powinniśmy dostać co najmniej cztery interesujące starcia mocnych ekip.

Z tych słabszych drużyn na razie dwie ekipy mają minimalnie więcej zwycięstw (16) od porażek (15). Jedną z tych ekip są Brooklyn Nets, którzy odczuwają brak Kyriego Irvinga oraz Carisa LaVerta, lecz mimo wszystko dzięki dobrej dyspozycji Spencera Dinwiddiego trzymają się na 7. miejscu w konferencji wschodniej. Drugą ekipą są Oklahoma City Thunder, którą wielu skreśliło po wymianach Russella Westbrooka i Paula George'a, a jednak waleczna ekipa z Chrisem Paulem oraz Shai Gilgeous-Alexandrem znajduje sposoby na wygrane.

Pozostałe 16 ekip w zasadzie jest blisko znalezienia się w play-offach, ale także niedużo im brakuje, żeby spaść na samo dno ligi. Zapowiada się wyścig ślimaków o miano drużyny, która zagra dodatkowe 4 spotkania w play-offach z najlepszą ekipą konferencji i straci szanse na pierwszy numer w drafcie. Chociaż wydaje się, że raczej Orlando Magic i Portland Trail Blazers to faktycznie najmocniejsze drużyny z tych, które będą walczyć, to różnice są minimalne i jakiś kryzys może spowodować brak play-offów dla któreś z tych ekip. Podobnie gdyby jakaś drużyna wystrzeliła z formą w drugiej części sezonu, to jest szansa na załapanie się do fazy play-off. Osobiście uważam, że taką ekipą mogą być New Orleans Pelicans, którzy dotychczas mieli trudny terminarz, a także sporo kontuzji podstawowych graczy.


Zaskoczenia drużynowe

O ile w większości przypadków drużyny, które miały być w czołówce, znajdują się w niej, to mamy także zaskoczenia pozytywne. Są to przede wszystkim drużyny Miami Heat i Dallas Mavericks. O ile w przypadku Heat można się było spodziewać pewnego miejsca w play-offach (w okolicach 5-7), to walka o drugą pozycję jest miłym zaskoczeniem dla fanów tej ekipy. Natomiast Dallas Mavericks, mimo braku wzmocnień wielkim nazwiskami, dzięki cierpliwości co do rozwoju młodych graczy znajdują się w ścisłej czołówce konferencji zachodniej, choć mieli być raczej drużyną, która może powalczyć o play-offy.

Inne pozytywne zaskoczenia to na ten moment Charlotte Hornets, którzy mieli zamykać tabelę ligi, a walczą o play-offy (choć wątpię, że utrzymają się blisko ósemki do końca sezonu), a także Toronto Raptors, którzy nie odczuwają tak straty MVP Finałów, Kawhi Leonarda oraz Danny'ego Greena, i są w grze o drugą pozycję na Wschodzie.

Zaskoczeniem na minus są zapewne dla wielu Portland Trail Blazers, którzy grali w finale konferencji, a aktualnie biją się o ósmą lokatę w konferencji. Drużyna z Oregonu rozpoczęła sezon w niezbyt dobrym stylu i ratowała się podpisaniem Carmelo Anthony'ego, które trochę pomogło. Wydaje się jednak, że trudno będzie powtórzyć wynik z tego roku i wejście do play-offów będzie maksimum na co stać tę ekipę.

Innym negatywnym zaskoczeniem są Golden State Warriors, którzy głównie przez poważne urazy wielu graczy znajdują się na ostatnim miejscu na Zachodzie. Mimo kontuzji Klay'a Thompsona i odejścia Kevina Duranta, Warriors przed sezonem byli postrzegani jako drużyna, która powinna znaleźć się w play-offach, ale na to się nie zapowiada w tym sezonie.


Nagrody za minioną część sezonu

MVP: Luka Doncić/Giannis/LeBron/Harden - w zasadzie wybór każdego z tych czterech graczy można uzasadnić. Ja wybieram najmłodszego z nich, który jako jedyny z tego grona nie ma jeszcze tej statuetki, a zasługuje ze względu na to, jak wprowadził Mavs do czołówki ligi.

MIP: Bam Adebayo/Devonte' Graham/Siakam/Brown - chociaż możliwe, że Luka Doncić zgarnie tę nagrodę, ja chciałem ją przydzielić komuś innemu i wydaje mi się, że Bam Adebayo na nią zasługuje - w swoim trzecim sezonie zrobił widoczny progres i notuje ponad 15 punktów, 10 zbiórek na mecz dokładając do tego niemal 5 asyst i prawie po 1,5 przechwytu i bloku na mecz dla Heat, którzy są aktualnie na drugiej pozycji na Wschodzie.

ROY: Ja Morant/K.Nunn/RJ Barrett/T.Herro - wydaje się, że Zion już raczej nie wygra tej nagrody, więc Ja Morant jest faworytem i swoją grą potwierdza, że zasługuje na to wyróżnienie.

COY: Nick Nurse/Budenholzer/Carlisle/Spoelstra - brak Kawhi Leonard nie spowolnił Raptors, nadal wyglądają na drużynę, która może powalczyć o mistrzostwo NBA. Trener drużyny z Kanady wykonuje dobrą robotę, co widać po bilansie drużyny mimo kontuzji wielu graczy, a także na przykładzie meczu z Dallas Mavericks, w którym zastosowane przez Nurse'a nietypowe taktyczne rozwiązanie pozwoliło odrobić straty i wygrać, wydawało by się, przegrany mecz:


6th man: Montrezl Harrell/Schroder/Dragić/Rose - wydaje się, że Lou Williams tym razem nie zdobędzie tej nagrody, ale zgarnie ją jego kolega z zespołu, który notuje 19 punktów, 7,5 zbiórki i 1,2 bloku na mecz.

DPOY: Giannis Antetokounmpo/Davis/Gobert/Embiid - Bucks to najlepsza obrona ligi patrząc na Defensive Rating, a z Giannisem na parkiecie wygląda to jeszcze bardziej imponująco, zatem należy się taka nagroda dla Greka.


Mecz Gwiazd

Ostatnio zaczęło się głosowanie fanów do tego wydarzenia - wielu fanów formułuje swoje piątki kierując się sympatią do poszczególnych graczy i drużyn. Obiektywnie rzecz biorąc w zasadzie można przewidzieć skład tego spotkania. Spośród drużyn czołowej szóstki z każdej konferencji można by wziąć po dwóch najlepszych graczy i skład tego wydarzenia nie powinien znacząco odbiegać od tej propozycji:

Zachód: LeBron, Davis, Jokić, Murray, Harden, Westbrook, Doncić, Porzingis, Leonard, George, Mitchell, Gobert;

Wschód: Giannis, Middleton, Butler, Adebayo, Walker, Tatum, Lowry, Siakam, Embiid, Simmons, Brogdon, Sabonis;

Z innych kandydatów podejrzewam, że na Zachodzie Damian Lillard znajdzie się jednak w tej dwunastce (choć osobiście bym go nie typował) i możliwe, że Chris Paul będzie wzięty pod uwagę. Inne kandydatury, mimo wsparcia innych graczy i mediów, nie powinny zastąpić podanych wyżej zawodników, a zapewne będą to Devin Booker, Karl-Anthony Towns i LaMarcus Aldridge. Z podanej dwunastki najmniej pewne miejsca mają Murray, Porzingis i Gobert i podejrzewam, że któryś (a może i dwóch) nie znajdzie się w Meczu Gwiazd.

Na Wschodzie natomiast w Meczu Gwiazd widziałbym Spencera Dinwiddie i być może on znajdzie się w gronie wybranych. Media i fani zapewne będą chcieli zobaczyć w Meczu Gwiazd Zacha Lavine'a, Derricka Rose'a czy Bradley'a Beala, ale nie uważam, żeby Ci gracze zasłużyli na występ w tym wydarzeniu.


To tyle, jeśli chodzi o podsumowanie minionej części sezonu. Mam nadzieję, że rok 2020 będzie obfity w emocje związane z walką o trofeum Larry'ego O'Briena, a także będzie prywatnie udany dla Ciebie, czytelniku :)

Komentarze